Prasa o nas -"Kariera Artura Ui" na krakowskim festiwalu.
2008-12-03 , Zródlo: Dziennik.pl, kultura


Arturo "Ryszard III" Ui

"Kariera Arturo Ui" z Berliner Ensemble to teatr bezlitosny, morderczy i doskonały. Spektakl Heinera Muellera według sztuki Brechta należy do najwybitniejszych dokonań europejskiej sceny ostatniego półwiecza.

To przedstawienie obrosłe legendą. Niezwykłe spotkanie dwóch pisarzy, którzy swe losy związali z NRD, a ich twórczość nigdy nie podlegała łatwym klasyfikacjom. Mueller wyreżyserował opus magnum Brechta w 1995 r., niedługo potem zmarł. Autor "Hamletmaszyny" nie miał w dorobku wielu prób inscenizacyjnych. Jednym wspaniałym widowiskiem udowodnił, że wie o teatrze wszystko. W jego "Karierze Arturo Ui" Szekspir spotyka się z berlińskim tingel-tanglem, Goethe z "Królem Olch" sąsiaduje z mocnymi taktami z Wagnera i Verdiego. Faszyzm zaś rodzi się z kilku przypadkowych gestów. I nie jest postrzegany jako zbrodnicza ideologia, ale coś więcej – siła drzemiąca w przypadkowym człowieku, zdolna zmieść z powierzchni całą ludzkość.

Arcydzieło Muellera trafiło na krakowski Festiwal Dedykacje: Brecht 13 lat po premierze. W tym czasie zjeździło cały świat, stając się lekcją scenicznej siły i wyznacznikiem nowoczesności. Jeśli ktoś zastanawiał się, czy teatr znosi próbę czasu, w poniedziałkowy wieczór dostał jasną odpowiedź. Spektakl ma swoją historię, siłą rzeczy zmianie uległa część obsady. Największa zmiana dotyczy roli Aktora – zmarłego Bernharda Minettiego, jednego z największych aktorów powojennych Niemiec zastąpił Juergen Holtz. A jednak wrażenie jest piorunujące. Zbigniew Raszewski pisał kiedyś o "Słudze dwóch panów" w reżyserii Giorgio Strehlera, że to przedstawienie tak piękne, że właściwie nie powinno go być. Pod adresem "Kariery..." dałoby się powtórzyć te słowa. Tyle że, choć olśniewająca, nie pasuje do niej określenie "piękna". Raczej mordercza, w swej diagnozie nieludzka.

Mueller nadał inscenizacji wymiar szekspirowski. Buduje go operowy prolog budowany ze słów Goethego, nawracające muzyczne cytaty, wreszcie pusta scena po bokach ograniczana tylko prostymi, a jednak monumentalnymi kolumnami. Wrażenie ascezy, a jednocześnie absolutnego wypełnienia. Gangsterzy ze świty Ui łączą w sobie groteskę z grozą. Z pozoru przypominają jowialnych jegomościów, w jednej chwili wyciągają broń gotową do strzału. Zło rodzi się z niczego, nie ma odwołania.

Reżyser czyta Brechta, uwalniając "Karierę..." od ideologicznych naleciałości. Owszem, realizując rzecz wiernie, nie rezygnuje z krytyki społecznego systemu, wszystkich po równi ukazując jako jego ofiary. Lecz przedstawienie Berliner Ensemble w poszukiwaniu źródła zarazy sięga o wiele dalej. Mueller, nie tracąc z oczu ludzkiej zbiorowości, pokazuje w zbliżeniu każdego z bohaterów. Jak mantra powracają słowa Artura Ui "Bo taki jest człowiek. To jest logiczne". Fraza nie do odwołania.

Rola Martina Wuttke jest od lat mitem. To przede wszystkim dla niego widzowie po premierze stawali pod kasami berlińskiego teatru, trzymając w rękach tabliczki z napisem "Kupię bilet za każdą cenę". W Polsce wielki niemiecki aktor mierzy się inną legendą. Część widzów krakowskiego przedstawienia oglądała przed laty w tej partii Tadeusza Łomnickiego. Młodsi, jak ja, znają utrwalone na taśmie fragmenty tej kreacji. Tego rodzaju porównania sens mają niewielki, rzec jednak można, że Wuttke stworzył postać równoważną tej Łomnickiego. Zbadał przy tym granice aktorstwa, w okrucieństwie wobec bohatera posuwając się najdalej jak tylko można. Jego Ui pojawia się na scenie tylko w spodniach, z początku przemierza ją na czworakach, z wywieszonym nienaturalnie czerwonym jęzorem, dysząc głośno. Jest jak pies – na granicy człowieczeństwa. Dopiero po chwili wejdzie w rolę pnącego się po szczeblach kariery gangstera, potem przeistoczy się w przywódcę szajki, wreszcie w szanowanego obywatela, z ukrycia trzęsącego miastem. A jednak Wuttke, choć będzie niezdarnie nosił garnitur, nawet na chwilę nie przestanie być zwierzęciem. Zaszczutym i łaknącym krwi jednocześnie.

I taki człowiek stanie się tanią wersją Hitlera, czy może raczej to Hitler wejdzie w niego. W genialnej scenie nauki przemawiania i chodu Wuttke pokaże tę przemianę kilkoma drobnymi z pozoru gestami. Publiczność pęka ze śmiechu, a za chwilę martwieje z przerażenia. "Kariera Arturo Ui" może być dla niektórych doświadczeniem granicznym. Zrównując faszyzm z jednostką, nie pozwala na błogość zapomnienia.

Atrturo Ui Martina Wuttke jest jak Szekspirowski Ryszard III. Mały, śmieszny, o nienaturalnym skrzekliwym głosie, przypominającym szczek poranionego kundla, mógłby właściwie nosić jego imię. Genialny spektakl Berliner Ensemble – ta dziwnie podkasana cyniczna tragedia – zdaje się zaś być przedłużeniem tamtego dramatu. Nie znam teatru bardziej okrutnego. Jest w nim manifestacja siły i jest oskarżenie. Znowu – nie do zlekceważenia.